Zaniedbałam się bardzo ostatnio. I to nie przez brak czasu, lecz nie wiem co pisać.
Teraz też leżę, właściwie przyszykowana już do spania. Tylko kątem oka zerkam na nogę kolegi, która wystaje spod kołdry. Bo i tylko na tę nogę mogę popatrzeć. Cały on jest nakryty z uszami, dosłownie. I to nie jest przypadek. Godzinę temu, kiedy byliśmy na fajce (wiem, nie ma się czym chwalić), wywiązała się rozmowa między nami. Wywnioskowałam z niej, bardzo jasno, że ma problem, tylko nie chce powiedzieć jaki. Żal mi go, bo jak mieszkam z nim pół roku, tak jeszcze w takim stanie go nie widziałam. I nie wiem, jak mam mu pomóc. Wszyscy znajomi twierdzą, że jest dobrze. Śmieje się do nich, wesoło rozmawia, ale przy mnie jest inaczej. Czy naprawdę tylko ja to widzę? I nie chodzi tutaj w cale o moje wymysły, a o fakty, a one mówią same za siebie. A właściwie mój kolega mówi, że ma problem, tylko nie chce, nie potrafi go sprecyzować. Próbowałam nakłonić Kubę, żeby z nim porozmawiał. Ale co też on może zrobić. Nie wyskoczy nagle z pytaniem, czy ma jakiś problem, skoro normalna rozmowa jest żywa i wesoła. Pozostaje mi tylko czekać na rozwój wydarzeń.

A co u mnie? Zdałam na drugi semestr i zaczynają się schody. Fizyka! O zgrozo. Na dodatek czeka mnie z niej egzamin. Ale cóż. Przeżyłam egzamin z chemii to i fizyce nie dam się pokonać. Nie zapeszając humor mi dopisuje, a to za sprawą baterii maksymalnie naładowanych przez promienie gorącego słońca, które niesamowicie cudownie grzeją mnie już od kilku dni. Wiosna ludzie! Wszystko budzi się do życia, aż chce się tańczyć, śpiewać, nawet jeździć na rowerze! A jeszcze tydzień temu, gdy byliśmy z Kubą w Rymanowie padał śnieg. I tak było cudownie, tym cudowniej, że ten wyjazd to była niespodzianka, jaką Kuba mi przyszykował.

Może nie będę się rozpisywać, żeby nie zanudzić. Z racji tego, że muszę rano wcześnie wstać, udaję się teraz w objęcia Morfeusza, jak to niektórzy lubią parafrazować.
Dobranoc i życzę wszystkim radosnej wiosny!